Dzień rozpoczął się niewinnym podjazdem i złapaniem gumy (pierwszej i nie ostatniej). Po sklejeniu dętki ruszyliśmy dalej –oczywiście pod górę. Po minięciu każdego zakrętu wypatrywaliśmy czy to już koniec ale droga szła dalej. Po wdrapaniu się na samą górę co zajęło prawie 2 godziny rozpoczęliśmy zjazd z górki. Szybko i bezproblemowo zjechaliśmy w dół ale największy dramat polegał na tym, że wiedzieliśmy, że będzie kolejny podjazd. Drugi podjazd był podobny i ponownie guma. Po sklejeniu okazało się że jest jeszcze wyrwany wentyl :(. Trzeba było wymienić dętkę na nową. W czasie trzeciego podjazdu młody mnie uświadomił że nie na takie wakacje chciał jechać, że ma dosyć i chce wracać. Tego dnia przejechaliśmy tylko 81 km. Zmordowani zatrzymaliśmy się na dworcu autobusowym aby sprawdzić o której jest autobus powrotny i pojechaliśmy na stację benzynową się przespać.
Na stacji zdecydowaliśmy, że pojedziemy dalej tylko góry przeskoczymy autobusem.