Na dworzec wpadliśmy około 7 rano. A na peronie większość turystów. Jeszcze tylko drobne zakupy i pakujemy się do wagonu. W przedziale jesteśmy tylko we dwójkę do ostatniej chwili, kiedy to wpada dwóch anglików. Miłe młode chłopaki. Zwiedzają świat w czasie rocznej przerwy w nauce. W pociągu jest dwóch holendrów, których widzieliśmy już w Irkucku.. W pierwszych dwóch wagonach jadą sami obcokrajowcy. Pozostała część składu jest prawie pusta. Pani przynosi herbatę i kawe. Młody mówi, że za darmo. Jak się później okazało nie było darmo? Wywołało to awanturę między norwegami a panią konduktor. Następny w kolejce byłem ja (do awantury) nie lubię jak ktoś coś daje i nie mówi, że trzeba będzie za to zapłacić. I nie chodzi o koszt tej kawy czy herbaty(1zł). granica mongolska bez większych problemów. Wjeżdżamy do Chin. Przed stacją cały skład zostaje spryskany płynem dezynfekującym. Na stacji w czasie wjazdu pociągu grają marsza. Przypominało mi to scenę z jakiegoś filmu, ale nie pamiętam, jakiego. Pozbierali paszporty i wpadł pan z deklaracjami medycznymi każdemu została zmierzona temperatura (coś nowego). Następnie wepchnięto nas (wagony z nami) do hangaru, aby w wagonach zmienić koła i nagle w czasie tej operacji zgasło światło. Wywołało to wielką panikę a zwłaszcza u żołnierzy nas pilnujących. Po 15 minutach wszystko wróciło do normy. Po zakończeniu wymiany kół i zwróceniu paszportów ruszyliśmy w dalszą drogę. O 14 mamy być w Pekinie. Na Internecie namierzyłem tani hotel ($4.65) I tam się udamy.