Pociąg miał odjechać o 17:30. Nauczony doświadczaniem z Pekinu postanowiliśmy przybyć na dworzec wcześniej, aby zająć dobre miejsce w kolejce. A co za tym idzie być jednymi z pierwszych w wagonie, aby nie było problemu z umieszczeniem bagażu. Czekaliśmy cierpliwie w kolejce gotowi do szturmowania przejścia. Ale o 17: 15 nic się jeszcze nie działo. O 17: 20 pani pokrzyczała coś przez megafony i wszyscy głośno westchnęli oooooo… po sekundzie wyświetliły się cyferki 22:20. Bez większych tłumaczeń i po zachowaniu ludzi zrozumieliśmy, że pociąg jest opóźniony. Postanowiliśmy udać się na Internet a przy okazji wżąć prysznic. Na dworzec wracamy około 21 i ponownie zajmujemy pull position. O 22-giej pani mówi coś dziwnego przez megafon, bo ludzie są niezadowoleni i delikatnie mówiąc zdenerwowani (lepiej pasuje inne niecenzuralne słowo). Na początku myślałem, że opóźnieni się zwiększyło i cierpliwie czekałem aż zmienią się cyferki na tablicy. Ale one pozostawały bez zmian. Tu młody stanął na wysokości zadania i nie czekając na moje dyspozycje znalazł dziewczynę, która przetłumaczyła z ichniego na nasze. Okazało się, że były ulewy i pociąg chyba nie pojedzie, ale mamy czekać? Już miałem plan, aby kupić bilety na inny pociąg. Jak to wymyśliłem tamten pociąg też odwołali ( w tym momencie zwątpiłem czy ja za wolno nie myślę). Plan pewnie i tak by nie wypalił, bo nasza pozycja startował była idealna w jednym kierunku. Przebicie się do kas w przeciwnym kierunku w tłumie ustawionych chińskich pasażerów zajęłoby około 20 minut. Czekamy. Co chwila nowy komunikat. Dziewczyna tłumaczy, że mamy czekać i nic więcej nie wiadomo. Po kilkunastu minutach mówią, że pociąg pojedzie, ale nie wiedzą, o której. Zaczęli wpuszczać na peron i tu nastąpiło moment naszej nieuwagi i zostaliśmy zepchnięci w środek tłumu. Młody trzymał się dzielnie za mną. I tak przedarliśmy się przez bramki sprawdzające bilety. Wpadliśmy na peron a później do wagonu. Na szczęście nie było dużo ludzi. Plecaki ulokowaliśmy nad głowami i siedzimy. Po 15 minutach nasze jak i wszystkich koszulki nadawały się na konkurs mokrego podkoszulka. W wagonie było 37 stopni i klima nie działała. Powiedzieli, że włączą jak ruszy pociąg. Tylko nikt nie wiedział, o której on ruszy. Wszyscy stali na peronie, bo przyjemniej. Spotkałem grupę z polski. Jechali do Tybetu. Okazało się, że jeden gość jest ze słupska. W końcu pociąg ruszył. Była dokładnie 2-ga. Ma jechać inna trasą i nikt nie wie, o której dojedzie.