5 rano z ogromną ulgą i zadowoleniem wysiadamy z pociągu. Oryginalny plan dalszej jazdy do Władywostoku nie będzie realizowany. Perspektywa 3 kolejnych dni w pociągu przekreśla dalszą jazdę.
Po wyjściu z dworca napadają na nas taksówkarze. Ale grzecznie rezygnujemy z ich usług. Wracamy do poczekalni. Tam dowiaduję się, że jest pociąg wieczorem do Nauszek. Zostały tylko dwa bilety w najtańszej klasie. Koszt biletu to 800 rubli. Mamy tylko 1400. Na dworcu i w okolicy nie ma kantoru, ale jest bankomat. Zaczynam się zastanawiać czy mi się opłaca wybrać 400 rubli(40zł), za które bank doliczy koszt wybrania gotówki zagranicą w wysokości $20. W międzyczasie zjawia się kobieta, która pyta się o te same miejsca, co ja, ale jej też brakuje pieniędzy. Przechodząc obok kasy zauważyłem, że można płacić kartą i natychmiast kupiłem dwa bilety za jedyne 1566 rubli. Pociąg odjeżdża 16: 50 czasu moskiewskiego 21: 50 lokalnego. Cały dzień przed nami. Jak dotychczas jest to jedyny dworzec, na którym można znaleźć informacje turystyczne, informacje na temat jeziora Bajkał i okolicznych atrakcji. Wyruszamy do miasta. Temperatura nie przekracza 10 stopni. My poubierani w bluzy i kurtki a mieszkańcy w krótkich rękawkach i spodenkach. Jak wchodzimy na most zawiewa tak zimnym powietrzem, że mózg przymarza do czaszki. Do dzisiaj nie wiem jak im nie było zimno? Po wykonaniu obchodu porannego i zaczerpnięciu informacji jak dojechać nad Bajkał wracamy na dworzec. Tu natomiast dowiadujemy się, że trzeba jechać na autobusowy. Jedziemy jednym z wielu prywatnych busików, które krążą po Irkucku za 12 rubli. Jesteśmy około 11 na miejscu i okazuje się, że następny autobus jest o 13:30. Jedzie godzinę 20 minut. Trochę późno. Ale po krótkim wywiadzie środowiskowym dowiadujemy się, że w tej samej cenie (100 rubli od osoby w jedną stronę), co 20 minut jedzie busik. Za 50 minut odkrywa nam się widok jeziora. Jest piękne i zimne. Nad jeziorem piździ tak, że hej, ale ludzie dzielnie się opalają. Nikt się nie kąpie. Na drugiej stronie widać ośnieżone szczyty. Widok warty 200 rubli. Mieścinka, do której przyjechaliśmy to taki ruski kurort z pamiątkami jak u nas. Sprzedają te same miniaturki fok tylko z napisem Bajkał a nie ustka. 3 godziny później jesteśmy z powrotem w Irkucku. Zwiedzamy miasto, które jest przepiękne jak dla mnie. Stare domy pamiętające początek zeszłego wieku i postkomunistyczne blokowiska. Znajduje się też polski kościół –warto odwiedzić.
Ruch samochodowy niesamowity. Trzeba się wykazać niesamowitymi zdolnościami przy przechodzeniu przez ulicę. Normalnie ruska ruletka . 8 na 10 samochodów ma kierownicę z prawej strony i ruch jest prawostronny. Okazuje się że można je legalnie zarejestrować i bez przeróbek jeździć. Tacy kierowcy to dla mnie rajdowcy. Trzeba tam pojechać, aby się przekonać, co mam na myśli. Zwłaszcza, kiedy zabierają się za wyprzedzanie.
Wieczorem wracając na dworzec spotykamy grupę polskich motocyklistów. Przyjechali z polski przez Mongolię do irkucka. Tutaj pakują motory do pociągu i jadą do Moskwy. A z stamtąd do polski. My pakujemy się i w dalszą drogę. Miejsca mamy nie najlepsze, ale były to ostanie dwa nie ma, co wybrzydzać